
port La Restinga, El Hierro
Od 4 dni jesteśmy sobie utknięci na El Hierro, w La Restinga, porcie na chyba największym (acz uroczym) zadupiu, które można znaleźć na całych Kanarach – bądź co bądź to “koniec świata” był, zanim przeniesiono stąd pierwszy południk do Greenwich.
Wiatr i j*ne fale nie pozwalają na wypłynięcie, port jest tak mały, że nie ma wody ani prądu by podładować jacht, więc tak sobie koczujemy myjąc się w kranach barowych pod krytycznym okiem filipińskiej barmanki, znamy już wszystkich ziomków z okolicy (codziennie są ci sami, siedzą przy tych samych stołach, robiąc to samo). Nasze umiejętności survivalu pozwoliły wyczaić jedyne publiczne prysznice na wyspie – aby wykąpać się wśród choinek musimy przejechać 15km w jedną stronę i biada temu, kto zapomni mydła. (więcej…)