Natura Zwyczaje
Kraj kwitnącego migdała
Sezon fiest oficjalnie rozpoczęty lutowym Świętem Kwitnącego Migdała! Rzućcie no okiem na fotki.
Sezon fiest oficjalnie rozpoczęty lutowym Świętem Kwitnącego Migdała! Rzućcie no okiem na fotki.
Jak co roku ogłoszono konkurs na plakat karnawałowy S/C 2011, w którym dzielnie, pełna energii i motywacji wzięłam udział. Hasło przewodnie to baśnie/wróżki/fairy tales. W załączniku obejrzeć można tegorocznego zwycięzcę – po lewej. Po prawej mój odrzucony, beznadziejny, zbyt nowoczesny projekt. Za rok projekt karnawałowy narysuję kredkami świecowymi 🙂 A Więcej…
Wiem, że to w tej chwili dla Was mało egzotyczna rzecz, ale tu, wierzcie mi, nią jest.
Śnieg.
Świecka Tradycja nakazuje jechać w góry, skonstruować na masce samochodu bałwana i zjechać nim na wybrzeże. Plan na dziś: wjazd, bałwan, zjazd i lody na plaży! (więcej…)
Dla rodziców dzień Trzech Króli musi być niezłym wyzwaniem technicznym – bo gdy pod łóżkiem dzieciaka czeka nowa konsola, na którą trzeba było ciężko harować i oszczędzać – z listu wręczonego tej samej nocy można się jednak dowiedzieć, że nasz maluch tak naprawdę marzy o klarnecie. Zgodnie z oficjalną procedurą, kopertę z życzeniami wręcza się Trzem Królom piątego stycznia wieczorem, a już szóstego rano, pod łóżkiem lub w jego okolicy, już czeka na rozpakowanie dostarczona paczka – nawet DHL nie ma takich wyników.
Tylko zaginając czasoprzestrzeń dałoby się cofnąć nietrafiony prezent. Niegrzeczne dzieci znajdują pod poduszką “słodki węgiel” – mieszankę cukru i wody, która wygląda tak, że nie przyszłoby mi do głowy tego próbować. (więcej…)
Pewnego dnia, gdy słońce swymi promieniami delikatnie pieściło korony drzew, chwyciłam za płetwy i beznadziejne plastikowe okularki z beznadziejną plastikową rurką i pojechałam pooglądać rybki w morzu – taki tam time-killer. Pływam, pływam, i nagle trafiam na wielki kawał żółwia. Nie wiem, czy to syndrom „taaaaaką rybę złowiłem”, ale stwór miał jakiś metr wielkości.
Niestety, żółwik-bidula zaplątany był w sieci, i chyba długo w nich był, bo pokryte były algami. (więcej…)
Od 16 lat 25 grudnia, dzień narodzin Chrystusa – logicznie! – świętuje się zlotem żaglowców z pozostałych wysp oraz innych zakątków Europy. Żeglarze, pod prymem Conny Spelbrink, stwierdzili szesnaście lat temu, że rozproszone po wyspach święta są nudne i że w sumie możnaby się spotkać w kupie na La Palmie, po drodze robiąc sobie regaty na trasie Gomera-La Palma. I tak zostało.
Pogoda w była wyjątkowo letnia – w słońcu 26 stopni – i zachęciła wiele osób do masowego opuszczenia domów i spędzenia poranka w marinie Santa Cruz de La Palma. (więcej…)
Szopki swego czasu były małymi dziełami sztuki w każdym domu. To bardziej czasochłonna robota niż udekorowanie drzewka. Z lasu zbierało się korę, igły, porosty, paprotki i inne materiały by stworzyć małe góry, pola, drzewka i figurki. Dziś w domach zastąpiły je plastikowe choinki od chińczyka, ale nadal każde miasteczko przygotować musi na placyku swoją szopkę.
Szopki filtrowane są przez kanaryjskie okulary: W szopce takiej w tle widać wulkany, trzech króli spaceruje wśród bananów, Jezus rodzi się nie w szopie a w typowym kanaryjskim domku, brakuje mi w nich tylko ciemnowłosych kobiet w bikini smarujących się olejkiem do opalania. (więcej…)
Wymiary La Palmy to w linii prostej ok. 45km x 30km. Dla palmeryjczyków to ich cały świat, z wyraźnymi, przekraczalnymi jedynie samolotem lub promem granicami. Znam ludzi z północy, którzy ostatni raz byli na południu 5 lat temu, a są i tacy, szczególnie starsi ludzie, choć nie jest ich aż tylu, którzy drugiego krańca swojego świata nie widzieli nigdy.
Drugi koniec wyspy jest dla wielu „strasznie daleko”. Nawet przejechać z jednej strony wyspy na drugą się nie chce, bo daleko. I choć brzmi to dziwnie, jest w tym sporo racji. Bo co z tego, że w linii prostej masz 20 kilometrów, skoro potrzeba dwóch godzin, by serpentynami tę drogę przebyć. A podróż z najodleglejszego El Pcimia do najodleglejszego El Wąchocka, to może być spokojnie 6 godzin – jak z Krakowa nad Bałtyk. Czy da się objechać wyspę w ciągu jednego dnia? Wstając wcześnie, pewnie tak, ale nie znam sadomasochisty, który by się tego podjął. (więcej…)
Mówiąc wprost, Palmeryjczycy, podobnie jak Kanaryjczycy ogółem, są nieco pierdyknięci na punkcie samych siebie. Rozpoczęcie zdania, które przewija się przy każdym zgrupowaniu ludzi, nadto często zaczyna się mantrą „A bo tutaj na La Palmie”, „A bo tu na Wyspach Kanaryjskich”, „U nas na La Palmie”… Kanaryjczycy nie uważają się za Hiszpanów – i słusznie. Zawsze powtarzam, że Kanary to politycznie Europa, geograficznie Afryka, a mentalnie Ameryka Południowa.
Tak czy owak, z Hiszpanami niewiele mają wspólnego; ani nie mieszkają w choć odrobinę podobnym do Iberyjskiego świecie, i zajmują ich zupełnie inne rzeczy i zmartwienia, a i sposób bycia i charakter mają inny. (więcej…)