Wywiad z bananowcem
Przygotowując nowy artykuł o bananach, tłumaczyłam sobie piosenkę Horcón Boys, kanaryjski slang w przypadku tego kawałka w paru miejscach jednak mnie po prostu przerósł.
W poszukiwaniu slangowej pomocy wybrałam kumpla, kanaryjczyka do bólu, który kiedyś pracował dwa lata przy uprawie bananów. Korzystając z okazji, podpytałam go o parę bananowych szczegółów, których można się dowiedzieć tylko będąc doświadczonym insajderem.
Jakie są twoje wspomnienia z pracy w bananach?
– Uff, mam ich mnóstwo. Trzeba było bardzo wcześnie wstawać, zanim robiło się za gorąco. Ja prawie zawsze wyrywałem chwasty. Najgorsze było roznoszenie gnojówki, bo śmierdziało niemiłosiernie, parowało czymś, co wysuszało ci usta, i obskakiwały cię pchły. Noszenie kiści (piñas) też było bardzo ciężką pracą, szczególnie na uprawach, które były na zboczach, i trzeba było je wnosić na plecach do góry, ścieżkami. Niektóre ważyły nawet 90 kilogramów. Najlepsze było podlewanie, nawożenie, czyszczenie piñas szlaufem.
Wyrywać chwasty? Na wszystkich plantacjach, po których chodziłam, na ziemi było tyle liści, że prawie nie było chwastów, bo nie miały jak wyrosnąć. I po co myliście kiście, nie czyszczą ich potem w skupie?
– Jeśli nie ma chwastów, to znaczy, że plantacje są pryskane środkami chwastobójczymi. Po obcięciu kwiatu, banany plamią się tak samo jak słynne plamy na koszulach i nie da się tego zmyć, więc każdą piñę musisz umyć mydłem i wodą pod ciśnieniem.
A co za różnica, czy banany będą czyste czy brudne, chodzi o normy?
– Jeśli banan się zaplami, wtedy zgnije zanim dojrzeje. Hm… Jeszcze jedna rzecz była ciężka, obcinanie małych drzewek wyrastających z głównego bananowca. Musisz pozostawić tylko jedno, które będzie dawać owoce następnego roku, robi się to metalowym prętem, który waży w cholerę dużo. Wyobraź sobie co to znaczy, kiedy musisz obciąć odrosty 500 drzew.
Pamiętasz pierwszą piñę, którą musiałeś przenieść na plecach?
– Pierwszej nie pamiętam. Ale pamiętam jedną, która prawie mnie zabiła. Ważyła 90 kilo i była na samym końcu uprawy. Było pierońsko gorąco i zapomniałem butelki z wodą. Tego dnia przeniosłem ponad 100 piñas, zupełnie sam!!!
Musisz przenieść każdą piñę na raz czy odpoczywasz po drodze?
– Zawsze na raz.
Dlaczego?
– A niby jak miałabyś ją potem znów podnieść na plecy? Kiedy obinasz kiść, stajesz pod nią, trzymając ją ręką na dole, druga osoba obcina ją z góry tak, że spada ci na plecy. A potem piechotą do ciężarówki, tam odbiera ją inna osoba. Nie możesz się zatrzymać, ani wytrzeć sobie z czoła potu, który wpada ci do oczu, ani pozbyć się pająków, które łażą ci po twarzy.
Jadłeś w tamtych czasach banany, czy właśnie nie mogłeś na nie patrzeć?
– Hehe, nigdy nie przepadałem za bananami.
Nawet smażone po kubańsku?
– A, tak, smażone tak, moje ulubione danie. Ale surowe nie bardzo, dokładnie taką samą historię miałem z gofio (mąka z prażonego zboża), musiałem jeść tyle bananów i mleka z gofio kiedy byłem mały, że dziś nie mogę na nie nawet patrzeć.
A teraz zapraszam do bananowej lektury właściwej 🙂
0 komentarzy