Moplikiem se jado do Santa Cruz
Sytuacja oglądana z zewnątrz musiała przypominać nieco sceny wesołych upadków z kreskówek, gdy Walt Disney nie był jeszcze zamrożony, gdy zasiadłszy w skuter ruszyłam do przodu, a przynajmniej taka była moja intencja. Mało to komfortowa sytuacja mając na uwadze, że mój kask model Orzeszek Ziemny stanowi ochronę, która w razie wypadku gwarantuje, że zamiast na 10 części, czaszka rozbije się jedynie na cztery, ale co tu dużo mówić, uśmiałam się z siebie.
Mój samochód zaliczył zgon, tym sposobem, po jakichś czterech latach, zasiadam na zapomniany niebieski skuter niczym na czarną klacz. Klaczy w końcu też nie działa licznik, a jeździ.
Jak to możliwe, że tyleż on czasu stał bez używania?!* Nie pojmuję, zacz takaż to radocha…
Ruszywszy zdałam sobie sprawę z tego, jakim pięknym wynalazkiem jest taki piździk. Primo, zauważam natychmiast wszystkie dziury w jezdni, których w życiu bym nie zauważyła z fotela samochodu. A raczej zauważał je mój zadek i moja empatia wobec zawieszenia pojazdu. Tu rozpoczął się slalom, a slalom w połączeniu z wicherkiem we włosach sprawił przyczynowo-skutkowo, iż poczułam się, jakobym jechała na rowerze, poprawka: jakbym mknęła pędziwiatrowo na rowerze, tym samym odnosząc wrażenie, że wykonywana czynność jest dla mnie tak w zasadzie zdrowa i dobra! Poza tym, miliony psów wystawiających głowę przez szybę samochodu, nie mogą się mylić.
Jadę jadę, robię bźźźź, ścinam zakręty (nazywali mnie tu już parę razy kubika, tłumaczenie: Kubica), łaaaaa, ale zasuwam! Muhaha!
Zerk w lusterko, a tam jakiś samochód siedzi mi na tyłku, a kierowca dłubie w nosie.
Po co komu tuning, jeśli przy 50km/h odnosisz dokładnie to samo wrażenie? I love my plastic Piaggio Free. Biegi i wycieraczki są dla mięczaków.
Docieram do Santa Cruz, a tu kolejna zaleta, której nikt mi nie odmówi. Nie muszę szukać parkingu. Dzisiaj jestem boginią tej metropolii! A już tym bardziej w tych pięknych czasach gdy decyzją jakiegoś mądrego urzędnika usunięto jedyny duży parking, na którym i tak zawsze brakowało miejsca, by na niego miejsce wybudować PLAŻĘ. Teraz kierowcy muszą nauczyć się parkować tak, by nie zniszczyć dachówek stołecznych lepianek… A gdzie podzieją się ludzie na imprezach typu karnawał, to już w ogóle nie wiem.
Kolejne z błogosławieństw jazdy pojazdem 2T: nie wkurzają cię Toyoty Hilux. Ba, nawet mnie uprzejmie przepuszczali, odmachując. Jechałam SKUTEREM i WYPRZEDZAŁAM, i to POD GÓRĘ.
Impossible is nothing!
* Dlatego, że ubezpieczenie na skuter kosztuje tu 3 razy tyle, co ubezpieczenie samochodu.
0 komentarzy