Stara fotografia Santa Cruz de La Palma – okolice portu, w głębi poczta
“Idziemy do miasta (¿vamos a la ciudad?) do jakiejś knajpki?” – rzekł do mnie kolega lat temu parę na początku mego pobytu lapalmowego, gdy siedzieliśmy sobie na przystanku guaguowym w mym ówczesnym miasteczku zamieszkania, El Paso. Z istotnym niezrozumieniem spojrzałam na niego, myśląc, “ale co ty pitolisz?” Oto jesteśmy sobie w centrum miasta i pytasz się mnie, czy pójdziemy może do centrum miasta. Trochę jak dzielenie przez zero?
Uznałam, że pewnie coś nie tak z moim hiszpańskim, więc odzwierciedlając werbalnie moje zdumienie, uciekłam w inny fakt – “przecież tu nie ma ani jednej knajpy”. Odbitą do mnie piłeczką okazał się wyraz twarzy, który zrozumieć mogłam tylko jako “ale co ty pitolisz?”, tyle, że przebijające moje wcześniejsze zdumienie czterokrotnie. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że w palmeryjskim rozumieniu świata “idziemy do miasta¨ to nie, jak w polskim, udanie się do centrum miasta, w którym się aktualnie jest, lub w okolicach którego się jest. W palmeryjskiej nomenklaturze Miasto (ciudad) = Santa Cruz de La Palma. Kropka. W zależności od pochodzenia lub miejsca zamieszkania palmeryjczyka, może mu też chodzić o Los Llanos. A el Paso w każdym wypadku to miasteczko, czyli pueblo, zupełnie inna bajka. (więcej…)